[Recenzja] Pearl Jam - Vitalogy (1994)



























Tracklista:

1.Last Exit – 2:54
2.Spin the Black Circle – 2:48
3.Not for You – 5:52
4.Tremor Christ – 4:12
5 Nothingman – 4:35
6.Whipping – 2:35
7.Pry, To – 1:03
8.Corduroy – 4:37
9.Bugs – 2:45
10.Satan's Bed – 3:31
11.Better Man – 4:28
12.Aye Davanita – 2:58
13.Immortality – 5:28
14.Hey Foxymophandlemama, That's Me – 7:44

Rok wydania: 1994
Gatunek: Grunge
Kraj: USA

Skład zespołu:

Eddie Vedder – śpiew, gitara, akordeon
Stone Gossard – gitara, śpiew, melotron
Mike McCready – gitara, śpiew
Jeff Ament –  gitara basowa, śpiew
Dave Abbruzzese  – perkusja




Legendarna amerykańska grupa Pearl Jam, jedna z przedstawicieli nurtu grunge, wydaje trzeci w dorobku album. Tutaj jest już grupą znaną i docenianą, bowiem sukces zapewniła sobie już debiutanckim albumem "Ten", który pokrył się 12 razy platyną. Trzeba natomiast pamiętać, że w Ameryce by zasłużyć na platynę, należy uzyskać wynik 1 miliona sprzedanych płyt. To tam znajdują się najbardziej znane numery Pearl Jam - "Black", "Alive", "Even Flow" czy "Why Go". Ich trzeci album również docenić należy, jednak obiektywnie rzecz biorąc nie jest on tak udany jak debiut. Nie uświadczymy tam wypełniaczy w stylu "Pry, To", "Bugs", "Aye Davanita" czy "Hey Foxymophandlemama", That's Me", w którym przez prawie 8 minut nie dzieje się praktycznie nic. .Wspomniane utwory świadczą tylko o niemocy i braku pomysłu muzyków na nagranie płyty na miarę debiutu.
Mimo to, można znaleźć tam także kawałki istotne dla zespołu. W końcu to na "Vitalogy" jest "Spin The Black Circle", dzięki któremu grupa zapewniła sobie sukces. Utwór rozpoczyna szybki, agresywny riff stworzony przez Stone'a Gossarda, który pierwotnie miał być wolniejszy. Gossard dał Eddiemu kasetę z nagranym riffem, ten zaś przyspieszył go na swoim komputerze. Tak powstał jeden z najsłynniejszych utworów zespołu. Warty odsłuchu jest "Not For You", o charakterystycznym rytmie oraz ciekawym wokalu Veddera. "Tremor Christ" może mniej udany, ale również stanowi mocny punkt albumu. Dobrą stroną tego wydawnictwa są ballady, zwłaszcza "Immortality", poświęcony Kurtowi Cobainowi. "Nothing Man" może wydać się już zbyt płaczliwy, jednak dzięki aranżacji czy też ekspresji płynącej ze sposobu śpiewania Eddiego, jest na wysokim poziomie. Trywialnie natomiast brzmi "Last Exit" i tu jako otwieracz totalnie zniechęca do poznania płyty. "Satan's Bed" również nie jest utworem wysokich lotów. Tak ogólnie to są tu numery które można podzielić na 3 grupy: świetne, słabe oraz tzw. "zapychacze". Nie świadczy to dobrze o płycie.

Album "Vitalogy" posiada oryginalne opakowanie, nie będące typowym opakowaniem płyt CD. Jest to książeczka stylizowana na starą księgę, która zawiera reprodukcje z książki doktora E.H. Ruddicka pod tytułem "Vitalogy" wydanej w latach 20-tych XX wieku, a mówiącej o zdrowiu i życiu człowieka, fragmenty tekstów piosenek, różne fotografie (między innymi kopię rentgena zębów Eddiego Veddera).

Chwalić należy muzyków za wysokiej klasy umiejętności. Osobiście zwrócę uwagę na ciekawą barwę głosu Eddiego Vedera. Kilka świetnych numerów zapewniło "Vitalogy" zaliczenie do najważniejszych albumów Pearl Jam. I tylko tyle.


6,3/10


Komentarze