[Recenzja] Angel Witch - Angel Witch (1980)


(zobacz również--> "10 zespołów NWOBHM wartych uwagi")


Tracklista:
1. Angel Witch 3:25
2. Atlantis 3:42
3. White Witch 4:48
4. Confused 2:51
5. Sorceress 4:15
6. Gorgon 4:05
7. Sweet Danger 3:06
8. Free Man 4:44
9. Angel of Death 4:52
10. Devil's Tower 2:27

Rok wydania: 1980
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Kevin Heybourne - wokal,gitara
Kevin (Skids) Ridles- gitara basowa, keyboard,chórki
Dave Hogg-perkusja

Do albumów mogących stanowić ikonę NWOBHM należy zdecydowanie pierwsza płyta Angel Witch. Jest w niej mrok, szatan i okultyzm, którego żadna inna grupa w tamtym czasie nie potrafiła odzwierciedlić. Kevin Heybourne, gitarzysta oraz wokalista zespołu, posiada zdumiewające umiejętności techniczne, jeśli chodzi o grę na gitarze, zarówno pod względem riffowania jak i solówek. Nieco gorzej jest ze śpiewem, jednak jego gra skutecznie rekompensuje tę niedoskonałość. Produkcja bardzo typowa dla płyt NWOBHM - niskobudżetowa i archaiczna, co mimo wszystko po latach się broni szczególnie, że materiał oferowany przez grupę jest niepowtarzalny.
Krążek rozpoczyna się czadowym "Angel Witch". Mamy w nim niesamowitą dawkę energii za sprawą świetnego riffu, porywających solówek oraz melodyjności utworu. Niewątpliwie mógłby on być hymnem NWOBHM, o ile by takowy istniał. "Atlantis" nieco mniej udany, jednak wokal Heybourna jest mniej drażniący niż na pozostałych utworach. Mocnym punktem jest ciężki jak na owe czasy "Confused", który posiada apokaliptyczny początek oraz ostre i pełne niepokoju riffy. Do najbardziej interesujących kompozycji należy "Sorceress" z ciekawymi organami w końcówce utworu. Nie brakuje też nostalgii, którą słyszymy we "Free Man". Kevin Heybourne mistrzowsko zrealizował ten kawałek, koncentrując się zarówno na zagrywkach jak i na wokalu.

Już sam tajemniczy i epicki z początku "Gorgon" wart jest przesłuchania całej płyty. Tak fantastycznego wstępu nie nagrał i z pewnością nie nagra już żaden inny zespół heavy metalowy. Grzechem jest nie wspomnieć o złowieszczym "Angel Of Death", opierającym się na agresywnym riffie - możliwe, że dającym początek death metalu. Kawałek który odstaje na minus to "Sweet Danger", jednak musiał on się tu znaleźć, gdyż był on jedyną szansą do uzyskania kontraktu. Krążek zamyka niepokojący "Devil's Tower", z którego korzystali późniejsi twórcy i to w cięższych gatunkach.

Mało który zespół tamtych czasów miał w sobie tyle patetyczności, apokalipsy i niepokoju. Obok Diamond Head to kolejny zespół o bardzo nowatorskim podejściu do muzyki. Warto nadmienić, że Iron Maiden był kiedyś zespołem supportującym Angel Witch. Krążek ten przyniósł grupie sukces, jednak niestety szybko słuch o niej zaginął. Co było tego przyczyną? Problem tkwił w ustabilizowaniu składu Angel Witch. Heybourne próbował również swych szans w Ameryce formując kapelę death metalową, jednak z miernym powodzeniem. W rezultacie ukazały się jeszcze tylko 3 studyjne albumy zespołu: "Screamin' And Bleedin'" w 1985 i "Frontal Assault" w 1986 oraz "As Above, So Below" w roku 2012, jednak nie zyskały one należytego zainteresowania. Nie bez przyczyny często mówiąc o Angel Witch, wspomina się o niewykorzystanym i zmarnowanym potencjale Kevina Heybourna.

8,5/10



Komentarze