[Relacja] Jagerfest @ Beer House


                                            Jagerfest @ Beer House









































28 grudnia 2013 roku po raz pierwszy w Krakowie miał miejsce Jagerfest w Beer House. Główną atrakcją festiwalu była degustacja likieru ziołowo-korzennego z Niemiec - Jagermeistera. Nie obyło się bez różnego rodzaju przekąsek czy dań. Oprócz niezłej wyżerki i hektolitrów tego pysznego trunku usłyszeć można było poczynania młodych kapel, które w przyszłości zamierzają zawładnąć polską sceną rockową. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że jestem pod wrażeniem każdej z kapel i cieszę się, że młodzi zapaleńcy muzyki rockowej pamiętają o klasykach, wzorują się na nich i coverują z dużym poszanowaniem dla tradycyjnych, rockowych brzmień. Wśród artystów najczęściej coverowanych znalazł się Jimi Hendrix. Pojawiły się także aranżacje utworów Creedence Clearwater Revival (Pround Mary) czy Bob'a Dylan'a (Knocking On A Heaven's Door). Na zakończenie został ogłoszony werdykt. Sponsor festiwalu, Jagermeister, oprócz wciskania gratis swoich wyrobów klientom, nie mógł sobie odmówić wciśnięcia butelki Jagermeistera (wartej 90 zł) również zwycięzcom. Tymi szczęśliwcami okazali się chłopaki z People Of The Haze, którzy przyjechali do nas z Wrocławia. Poza buteleczką pysznego likieru, grupa otrzymała prezent w kopercie. Co w niej było, a raczej ile tego było, wiedzą tylko członkowie zespołu. Poza zwycięzcami, na festiwalu mieliśmy przyjemność gościć zespoły: Pancakes Wieliczka,The Ribalds, The Duffs, Lad's Life oraz Lonley Crimes, duet Igora Walaszka z Clock Machine oraz Kuby Jaworskiego z Vallium, który znalazł się poza głosowaniem. Wszystkie kapele dały czadu, wniosły swą obecnością mnóstwo energii i niesamowitej atmosfery. Generalnie dominował klasyczny hard rock, jednak dało się również odczuć elementy nowoczesnego rocka. Co zaprezentowały poszczególne zespoły? O tym poniżej:

Pancakes Wieliczka - który młody zespół w tak interesujący sposób łączy stylistykę rocka i reagge? Ci Wieliczanie robią to znakomicie. Czuć świetną energię i potencjał, widać, że członkowie są dobrze zgrani i granie sprawia im olbrzymią satysfakcję. Świetne teksty, świetne melodie oraz intrygujące połączenie gitary solowej z takimi instrumentami jak saksofon, puzon czy trąbka. W niektórych numerach ujawnia się pewna psychodelia. Uważam, że z tym zespołem naprawdę warto się zapoznać, szczególnie, że może stanowić on idealną odskocznię od rocka słuchanego na co dzień (od siebie polecam utwór "Nie chcemy czekać").

The Ribalds - co prawda nie zwycięzcy, ale jedni z wyróżnionych tego wieczoru za świetne kawałki oraz solidnego perkusistę. Z racji tego, że mam słabość do tej grupy, to właśnie na nich czekałem z największym podekscytowaniem. Zespół nie zawiódł, co więcej, dostarczył mnóstwo frajdy i świetnej muzy. Nieopisana moc i dobra zabawa. Solidnie pod każdym względem. "Backstage" na wstępie - to jest to! Od razu ruszył mnie z miejsca.. Gitarzysta ładnie rozwinął się w "Chosen Mind" i zaserwował rewelacyjne, szybkie solo pod koniec utworu. W "Helplessness" udało się osiągnąć tą samą melancholię i psychodelię co na EP'ce. Grupa wykonała cover Jimiego Hendrixa "Purple Haze". Ogólnie było zadziornie i z polotem.

The Duffs - trio, które na swoim koncie ma dopiero demo. Muzyka dość opozycyjna do stylistyki grania pozostałych kapel, gdyż zakorzeniona jest w rocku alternatywnym. Kawałek "Wonders" będzie tego najlepszym przykładem. Nawiasem mówiąc jeden z najbardziej udanych numerów grupy. Muzyka ciekawa, godna polecenia miłośnikom rocka w każdej postaci. Życzę The Duffs, by znaleźli wytwórnię i nagrali coś więcej.

Lad's Life - drudzy z wyróżnionych na imprezie. Ten zespół miał najwięcej pazura w sobie. Ostry, pełnokrwisty rock alternatywny. Dobra sekcja rytmiczna, sprawni gitarzyści, świetny wokal. Porządne granie.

People Of The Haze - zwycięzcy tamtego wieczoru, szczęśliwi posiadacze butelki Jagera :) Ta wrocławska formacja działa najdłużej spośród pozostałych, ma na koncie debiut oraz singla promującego ich drugi album. Ich muzyka to bardzo żwawy, dynamiczny, przebojowy rock'n'roll z jajem. Kawałki chwytliwe, czuć wyraźnie powiew rock'n'rolla lat 60-tych,za co oczywiście duży plus.

Tak zakończył się przegląd młodych kapel w Beer House Pub. Jedyna niedogodność, która bardzo doskwierała w tym lokalu to mała ilość miejsca. Trzy niewielkie pomieszczenia, z czego scena tylko w jednym z nich (nawet ono było ciasne). Dużo miejsca zajmowały również stoliki i krzesła. Jednak niezwykły klimat tego lokalu rekompensował wszystko. Mili ludzie, świetna muzyka, no i oczywiście Jagermeister. Organizatorzy festiwalu na każdej przerwie między występami ochoczo zachęcali do skosztowania tego wspaniałego trunku (5 zł kieliszek). Przypominali również aż nazbyt często, że "sponsorem tej imprezy jest Jagermeister". Jagerfest w Beer House Pub uważam za udany!

Komentarze

  1. Dziękujemy za pozytywną opinię.
    Pozdrawiamy,
    Lad's Life

    http://lads-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz