[Recenzja] Loudness - Shadows of War (1986)


























Tracklista:
1.Shadows of War 6:02
2.Let It Go 4:13
3.Streetlife Dreams 4:28
4.Black Star Oblivion 3:55
5.1000 Eyes 5:02
6.Complication 4:00
7.Dark Desire 4:19
8.Face to Face 3:49
9.Who Knows (Time to Take a Stand) 4:02

Rok wydania: 1986
Gatunek: Hard Rock/ Glam Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Minoru Niihara - wokal
Akira Takasaki - gitara
Masayoshi Yamashita - bas
Munetaka Higuchi - perkusja
Masanori Sasaji - keyboard

Zdarza się często, że rasowy heavy metalowy zespół w celu osiągnięcia komercyjnego sukcesu przerzuca się na granie lżejszej muzyki. W przypadku Loudness ta zmiana stylu nastąpiła na "Shadows of War", który prezentuje nam granie glam metalowe. Są tu jedynie śladowe ilości tego, co grupa prezentowała na swych poprzednich dokonaniach. Po przesłuchaniu albumu nic nie zostaje w pamięci.

Prawdziwie dobrych momentów jest tu niewiele. "Black Star Oblivion" to szybka i energiczna kompozycja, która mogłaby się znaleźć na poprzednich płytach formacji, gdyby nie to typowo ugładzone dla płyt glam metalowych brzmienie. Na koncertach może ten utwór brzmi bardziej solidnie. Ciekawy jest też "Streetlife Dreams", charakteryzujący się powolnym, topornym riffem. "Shadows of War" kojarzący się z łagodniejszymi utworami Judas Priest, również jest udaną kompozycją.

Reszta utworów to glam metalowa papka, którą nie warto sobie zawracać głowy. Kawałki są nudne, kiczowate i tandetne. Panowie musieli mieć dobre samopoczucie nagrywając wesołkowaty "Let it Go". Nie sądzę, by to dobre samopoczucie udzieliło się odbiorcom, a już na pewno nie tym, którzy znają wcześniejsze dokonania Loudness. Wlecze się ten numer straszliwie, mimo, że jego długość nie jest przerażająca. Nie wiem co skłoniło gitarzystę do nagrania tak beznadziejnego i żenującego riffu w "Face to Face". Reszta utworu nie broni się ani trochę. Na koniec totalnie nijaki "Who Knows", chyba po to, by umrzeć z nudów.

Najbardziej boli fakt, że z solidnego heavy metalowego zespołu mającego swój charakterystyczny styl zrobił się band pragnący zaistnieć w stacji MTV. Członkom zespołu brakowało jeszcze makijażu i farbowanych włosów. Smutne, że grupa grając dobrą muzykę, z miłości do pieniądza stoczyła się na samo dno.

3/10

Komentarze

  1. Przypadłość dość częsta, niestety. I zdarza się nawet takim asom jak Deep Purple - Stormbringer, czy choćby ostatni Scorpions. Niby dalej szanuje się tych wykonawców, jednak lubi - chyba mniej. No cóż można z tym żyć i wspominać "Heavy Chains" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog . Bardzo dużo ciekawej muzyki. Blog warty polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świat się zmienia. Ten rolowy, muzyczny też. Przeniosłem się pod nowy adres www.swiat-muzyki.pl także proszę o zmianę RSSową u siebie.
    Gotowy link: http://www.swiat-muzyki.pl/feed/
    Pzdr:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz