[Po pierwszym odsłuchu...] #11


Saxon - Thunderbolt


Mam bardzo złe zdanie na temat najnowszej propozycji Saxon. Z przykrością stwierdzam, że na płycie nie uświadczyłem ani jednego dobrego numeru. Tytułowy "Thunderbolt" będący zapowiedzią nowego wydawnictwa nie zwiastował jeszcze takiej kompozycyjnej tragedii. Nie wzbudził on u mnie jakiegoś wielkiego entuzjazmu, ale też nie zniechęcił. Ot, zwykły numer w saxonowym stylu. Problem polega na tym, że to samo można powiedzieć o każdym znajdującym się tutaj utworze. Każdy z nich mógłby się ukazać jako zwiastun nowego albumu i nie wywołałby grymasu na twarzy. Jednak słuchanie tych wszystkich przeciętniaków po kolei to jak droga przez mękę. Niektóre z nich męczą, inne wręcz śmieszą - bo zwyczajnie śmiać mi się chce z utworów pretendujących do bycia epickimi, mrocznymi czy podniosłymi. A takie wrażenie sprawia "Nosferatu (The Vampire's Waltz)", rozpoczynający się od "złowieszczych" organów i wkraczającego kilka chwil później "budzącego grozę" riffu. Albo "Predator" - Saxon i growl?! No to po prostu śmiech na sali, ale pusty śmiech i jednocześnie boli serce, że dobry zespół tak się ośmiesza. Grupa nagrała także utwór "They Played Rock And Roll" poświęcony ekipie Motorhead. Sama kompozycja rzeczywiście przypomina styl ekipy Lemmiego, ale to nie to samo. O reszcie utworów nawet szkoda mi się wypowiadać. O ile na "Battering Ram", który uznaję za słaby album, potrafiłem dostrzec przynajmniej jedną perełkę (był nią całkiem zgrabny "Top of the World"), tak tutaj nie potrafię wskazać ani przebłysku dobrego momentu. Istna męczarnia. Saxon przyzwyczaił nas do nagrywania albumów średnio co 2 lata. Wolałbym, żeby ukazywały się one w większych odstępach czasowych, bo być może dzięki temu ich poziom kompozytorski byłby o wiele wyższy. Na tegorocznej produkcji nie dostrzegam nic, co mogłoby kupić słuchacza - żadnej chwytliwej melodii, żadnego dobrego riffu, wszystko to sprawia wrażenie odegranego na siłę. Zawiodłem się.

Komentarze

  1. Przytrafiają się wielkim zespołom takie wpadki. Przypominam sobie, jak czekałem kiedyś na "Stormbringer" Deep Purple i moja ocena byłaby bardzo podobna. Niedawno taki słabszy krążek przytrafił się innym gigantom - Scorpions i co? Ano trzeba iść dalej, płyt nie trzeba kupować kierując się wyłącznie szyldem wykonawcy. Być może sami artyści wiozą się na sukcesie poprzednich albumów, być może te mniej udane są zlepkiem tych kawałków, które gdzieś tam się nie "załapały" do innych kompilacji? A może to znak, by cytując polski Perfect
    "wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym"? Osobiście wierzę, że Saxon jeszcze nas zaskoczy. Falcon RNA..24.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz