[Recenzja] Accept - Balls To The Wall (1983)

 













Tracklista:

1. Balls To The Wall 5:50
2. London Leatherboys 3:57
3. Fight It Back 3:30
4. Head Over Heels 4:19
5. Losing More Than You've Ever Had 5:04
6. Love Child 3:35
7. Turn Me On 5:12
8. Losers And Winners 4:19
9. Guardian Of The Night 4:25
10. Winter Dreams 4:45

Rok wydania: 1983
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:

Udo Dirkschneider - wokal
Wolf Hoffmann - gitara
Herman Frank - gitara
Peter Baltes - gitara basowa
Stefan Kaufmann - perkusja

Accept to legenda niemieckiego heavy metalu. Zespół ten zaczął swą muzyczną przygodę już w 1968 roku (jako Band X), a więc w tym samym czasie co tacy giganci jak Black Sabbath, Deep Purple czy Judas Priest. Swój pierwszy album zdołał jednak wydać dopiero w 1979 roku, a dzieliły go lata świetlne od tego, co grupa zaprezentowała w swej późniejszej twórczości, stając się tym samym jednym z czołowych przedstawicieli heavy metalu.

Pierwsze, na co zwróciłem uwagę przesłuchując album "Balls to the Wall" to nawet nie same kompozycje (które są przecież wyśmienite), a brzmienie. Takie toporne i bardzo "judasowe", zwłaszcza porównując z "British Steel". Budowa utworów również przywodzi na myśl wspomniany album brytyjskiej grupy. Chodzi tu o w gruncie rzeczy bardzo proste, ale ociężałe riffy oraz o nieskomplikowane i wykrzyczane melodie. Sekcja rytmiczna również gra prosto, w większości w jednostajnym rytmie. Jak dla mnie, wszystko to jest jak najbardziej na plus, bowiem heavy metal, zwłaszcza ten klasyczny, nie musi być skomplikowany. Dodatkowo mam sentyment do płyty "British Steel", bo to pierwsza, jaką usłyszałem od Judas Priest i do dziś uwielbiam twórczość tej grupy z lat 80-tych (czym może narażę się wielbicielom JP z lat 70-tych, uważającym, słusznie zresztą, że wtedy zespół prezentował ambitniejsze i bardziej rozbudowane kompozycje). Dostając więc coś sporządzone według tego samego przepisu, musiałem na to zwrócić uwagę. 

Na początek klasyk. "Balls to the Wall" zawiera prosty i charakterystyczny riff, który stał się niejako znakiem rozpoznawczym grupy. Jest on do dziś obowiązkowym elementem koncertowym Accept. Zwraca uwagę skandujący refren tak bardzo typowy dla heavy metalu. Utwór mógłby być niejako hymnem tego gatunku. "London Leatherboys" to również mocny punkt albumu i znów mamy prosty, charakterystyczny, toporny i jakże "judasowy" riff. To samo można powiedzieć o następnym "Fight It Back". Prostota i toporność to jest coś, co uwielbiam w tych kompozycjach.

Nieco bardziej rozbudowany jest "Head Over Heels". Zaczyna się on basowym wstępem oraz krótką solówką. Dalej mamy dość patetyczne zagrywki i Udo śpiewa spokojniej, porównując z poprzednikami i ogólną manierą jego wokalu. Z pewnością jest to jeden z najbardziej interesujących kawałków na albumie z uwagi na jego podniosłość i jego rozbudowanie. "Losing More Than You've Ever Had" to numer kojarzący się z "Princess of the Dawn" z poprzedniego albumu grupy "Restless and Wild", głównie z uwagi na riff. Refren utworu jest jednak znacznie bardziej melodyjny. Można powiedzieć, że to taki przebój na tym krążku. Krótki, treściwy i ostry "Love Child" to też mocny punkt "Balls to the Wall". W takich utworach grupa czuje się najlepiej. W "Turn me On" znów urzeka mnie "judasowa" toporność. Jednak po chwilowym zwolnieniu Accept odzyskuje formę i zapodaje szybki "Losers And Winners".

"Guardian Of The Night" to podobnie jak "Head Over Heels" rozbudowany kawałek na tym albumie, obfity w toporne riffy, melodie i przejścia. W takich dłużyznach Accept też potrafi wypaść interesująco. Na koniec band serwuje ciekawą balladę "Winter Dreams". Można więc trochę odetchnąć po heavy metalowym łomocie.

Właściwie trudno mi wskazać coś na minus. Na tym wydawnictwie po prostu nie ma złego kawałka. Płyta jest bardzo równa, obfita w krótkie, zwięzłe i treściwe, ostre i szybkie oraz toporne i powolne utwory heavy metalowe. Kompozycje te są dopracowane do perfekcji. Myślę, że głównym atutem "Balls to the Wall" są mocarne riffy gitarzystów, choć nie sposób nie docenić sekcji rytmicznej grającej prosto, ale z wyczuciem oraz dosadnego wokalu Udo, który w tamtym czasie z płyty na płytę śpiewał coraz lepiej. Każdy z członków zespołu wspiął się na wyżyny swych możliwości. "Balls to the Wall" to płyta bez kombinacji i zbędnych dłużyzn. To prostolinijna i bezkompromisowa jazda do przodu. Niczego więcej nie trzeba. Pozycja obowiązkowa dla miłośników heavy metalu.

10/10.

Komentarze