[Recenzja] Tyran Pace - Eye to Eye (1984)




















Tracklista
:

1. Highway Knights 3:41
2. Knives and Bones 3:43
3. Black Leather Beauty 3:47
4. Let It Rock 3:55
5. Fight Fever 4:02
6. Eye to Eye 3:10
7. State of the Kind 3:41
8. Come Get It 4:07
9. Leave Me Tonight 3:42

Rok wydania:1984
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:

Ralf Scheepers– wokal
Oliver Kaufmann– gitara
Michael D. Young – gitara
Frank Mittelbach – gitara
Andy Ahues – bas
Edgar Patrik-perkusja



Wielu kojarzy Ralfa Scheepersa wyłącznie z Gamma Ray i Primal Fear. W rzeczywistości jego muzyczna kariera zaczęła się dużo wcześniej. Zespół Tyran Pace powstał w 1983 roku, a na rok później wydanym debiucie zaprezentował proste heavy metalowe utwory, bardzo przypominające twórczość Judas Priest, co szczególnie słychać w zagrywkach i melodyjnych refrenach. Maniera wokalna Scheepersa również kojarzy się ze sposobem śpiewania Roba Halforda. Nie śpiewał on jednak tak dobrze jak Halford, ani tak dobrze jak sam śpiewał w późniejszych jego zespołach. Jak widać, na niektóre głosy musi wpłynąć wiek i doświadczenie. Grupa odniosła sukces w rodzinnych Niemczech i w Wielkiej Brytanii, co nie powinno dziwić, gdyż muzycznie bardzo łatwo znaleźć odniesienia do brytyjskich kapel, zwłaszcza tych z nurtu NWOBHM. Produkcja albumu taka sobie, niby wszystko słychać jak należy, jednak jest to zbyt ugładzone, co ujmuje muzyce polotu. Oryginalności nie ma tu wiele, muzycznie jest to dość średnie. Płytę tworzą nieskomplikowane utwory tj. "Highway Knights" czy "Knives And Bones" z prostymi, ciętymi riffami. Scheepers niekiedy wyje i to zupełnie niepotrzebnie, bo tylko się kompromituje. Potem nieco bardziej melodyjny "Black Leather Beauty". Czyżby grupa chciała podbić rozgłośnie radiowe? Być może. "Let It Rock" to znów ukłon dla Judasów zarówno muzycznie jak i wokalnie. Natomiast swoistym i chyba najlepiej dopracowanym utworem na tym albumie jest "Eye to Eye", ze świetnym riffem i refrenem, ponadto Scheepers zaśpiewał tutaj lepiej niż na pozostałych kawałkach. Ballady nie są mocną stroną tego wydawnictwa, co jest dość nietypowe z uwagi na to, że niemieckie zespoły słynęły właśnie z dobrych ballad. Niestety "State Of The Kind" oraz "Leave Me Tonight" to odstępstwa od reguły. Są nieciekawe i kompromitujące.

Istnieje wiele zespołów, u których debiut jest najważniejszym dziełem w karierze. Są też i takie, które muszą się wyrobić. Ta płyta zawiera dość przyjemną dla ucha muzykę, jednak daleko jej do doskonałości. Drugi krążek był już bardziej dziarski i wyrafinowany, trzeci to próba zabłyśnięcia u Amerykanów. Ponieważ nie udało się osiągnąć wystarczającego sukcesu za granicą, zespół się rozpadł.

6,5/10


Komentarze