[Recenzja] Edguy - Rocket Ride (2006)

























Tracklista:
1.Sacrifice 8:01
2.Rocket Ride  4:47
3.Wasted Time 5:48
4.Matrix  4:09
5.Return To the Tribe 6:06
6.The Asylum 7:38
7.Save Me 3:47
8.Catch of the Century 4:03
9.Out of Vogue  4:36
10.Superheroes 3:19
11.Trinidad 3:28
12.Fucking with Fire (The Hairforce One) 4:22

Rok wydania: 2006
Gatunek: Heavy Metal,Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Jens Ludwig – gitara
Tobias Sammet – śpiew, instrumenty klawiszowe
Dirk Sauer – gitara
Tobias Exxel – gitara basowa
Felix Bohnke – perkusja

Do jednych z najbardziej przełomowych albumów Edguy'a należy "Rocket Ride". Członkowie zespołu postawili tutaj przede wszystkim na melodie i na hity. Wyszło bardziej hard rockowo niż power metalowo, przez co wieloletni fani mogli poczuć się rozczarowani tym krążkiem. Odnoszę wrażenie, że płyta miała być przebojowa - tylko czy rzeczywiście taka jest? Problem w tym, że o tej płycie ciężko jest cokolwiek powiedzieć.

Znajdzie się parę naprawdę niezłych kawałków jak "Sacrifice", który rozpoczyna się niesamowitym klawiszowym wstępem oraz delikatnym śpiewem Sammeta, wprowadzając tym samym słuchacza w epicki nastrój. Są melodie, są emocje i jest power metalowe uderzenie. Czuć moc i frajdę ze słuchania. "Rocket Ride" też daje radę, choć temu numerowi już bliżej do heavy metalu. Narastające stopniowo emocje ujawniają się w kolejnym utworze "Wasted Time" i to tym razem typowy, edguy'owski numer, którego słucha się ze sporą przyjemnością. Nie rozumiem natomiast idei takich kawałków jak "Matrix" i "Return To The Tribe". Byleby do przodu, byleby coś grać, zaśpiewać coś w skocznej melodii i mamy hiciory - o to chodziło? Jeśli tak, to Drodzy Panowie, cosik się nie sprawdza taka taktyka. Utwory te nie mają życia, polotu i wydaje się, że zostały nagrane na odczepnego. Wrażenie nieco lepsze w balladzie "The Asylum", są pewne przebłyski, jednak trochę za dużo tu zamieszania spowodowanego  mocniejszymi od czasu do czasu uderzeniami. Zdecydowanie lepiej wypada "Save Me", niezwykła ballada zagrana z prawdziwą pasją i wysmakowaniem. "Trinidad" to kompozycja zupełnie oderwana od tematu, kompletnie nie pasuje ona do tego albumu. Jest bardzo skoczna i wesołkowata, przez co psuje obraz tego wydawnictwa jako całości. Członkowie zespołu musieli chyba być w euforii nagrywając taki kawałek, jednak nie jestem pewien czy to dobre samopoczucie udzieliło lub udzieli się słuchaczom.

Mam bardzo mieszane uczucia co do tego albumu. Z jednej strony znajdą się tu świetne kompozycje, którymi Edguy co prawda nie zaskakuje, ale udowadnia, że nadal zdolny jest do tworzenia dobrej muzyki. Uświadczymy również słabsze utwory, ale nie przynoszące zespołowi jakiejś ogromnej kompromitacji. Nie odrzuca mnie, gdy słucham "Rocket Ride", ale też daleko mi do zachwytu.

6,7/10

Komentarze