[Recenzja] Judas Priest - Redeemer of Souls (2014)





























Tracklista:
1. Dragonaut 4:26
2. Redeemer Of Souls 3:58
3. Halls Of Valhalla 6:04
4. Sword Of Damocles 4:54
5. March Of The Damned 3:55
6. Down In Flames 3:56
7. Hell & Back 4:46
8. Cold Blooded 5:25
9. Metalizer 4:37
10. Crossfire 3:51
11. Secrets Of The Dead 5:41
12. Battle Cry 5:18
13. Beginning Of The End 5:07


Rok wydania: 2014
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Wielka Brytania


Skład zespołu:
Rob Halford - wokal
Glenn Tipton - gitara, syntezatory
Richie Faulkner - gitara
Ian Hill - gitara basowa
Scott Travis - perkusja



Kiedy pojawiła się informacja o nowej płycie Judas Priest, fani zastanawiali się jaki to będzie album. Mieli nadzieję, że członkowie zespołu porzucą eksperymenty zawarte na poprzedniku i zaoferują granie stylistycznie zbliżone do "Screaming For Vengeance" czy "Painkiller". Tak też się stało.
Biorąc pod uwagę, jaką legendarną grupą jest Judas Priest, płyta nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Mamy tu bardzo typowe, ograne już do bólu patenty, których zresztą zespół dostarczył nam mnóstwo. Jest ciężko i gitary odwalają tu naprawdę solidną robotę, jednak utwory są tu jakieś bez wyrazu. Słychać wyraźnie, że muzycy za wszelką cenę chcą nawiązać do ich szczytowego okresu. Bardzo słusznie zresztą, ale spodziewałem się czegoś bardziej oryginalnego. Są dobre momenty, a do takich należą "March Of The Damned" z chwytliwymi zagrywkami gitarowymi czy nieco lżejszy i bardziej melodyjny "Down In Flames". Promujący wydawnictwo "Redeemer Of Souls" to podniosły i całkiem udany numer, ale jednak bez fajerwerków.

Niestety znalazła się tu i słabizna, a jest nią "Metalizer". Utwór nawet w najmniejszym stopniu nie przykuwa uwagi, gdyż poza hałasem spowodowanym przez energicznie grające gitary i dynamiczną perkusją nie dzieje się tam nic. W "Crossfire" zwróciłem uwagę na świetne sola gitarowe. Sam kawałek jest oparty nieco na bluesowym graniu. Taki heavy-blues w wykonaniu Judasów wychodzi całkiem dobrze. Wartość płyty podnosi się wraz z dwoma ostatnimi kawałkami. "Battle Cry" to naprawdę solidny numer, ciężki i z polotem, przypominający trochę "Electric Eye" ze "Screaming For Vengeance". Robią wrażenie sola i unisona gitarzystów. Tego kawałka nie powstydzili by się członkowie zespołu w latach 80-tych. "Beginning Of The End" to niezwykła, klimatyczna ballada stanowiąca odpoczynek po heavy metalowej łupaninie. Moim zdaniem powinna być gdzieś w środku albumu, by wyciszyć się na 5 minut i potem z zapałem wrócić do słuchania metalowych czadów.

"Redeemer Of Souls" to poprawny album i tylko poprawny. Brakuje mi tak naprawdę w tym wszystkim polotu -jest dużo hałasu i mało konkretów. Nie obraziłbym się nawet, gdyby utwory były trochę krótsze. Nie dziwi mnie opinia fanów, którzy zniesmaczeni po "Nostradamusie" usłyszeli nowe dzieło ekipy, obfite w toporne, heavy metalowe zagrywki. Niestety ja na kolana nie kląkłem.

6,7/10



Komentarze