[Recenzja] Led Zeppelin - II (1969)





















Tracklista:
1.Whole Lotta Love 5:34
2.What Is and What Should Never Be 4:46
3.The Lemon Song 6:19
4.Thank You 4:49
5.Heartbreaker 4:14
6.Living Loving Maid 2:39
7.Ramble On 4:34
8.Moby Dick 4:20
9.Bring It On Home 4:19


Rok wydania: 1969
Gatunek: Hard Rock/Blues rock
Kraj: Wielka Brytania


Skład zespołu:
John Bonham – perkusja, timpani
John Paul Jones – gitara basowa, organy („Thank You”)
Jimmy Page – gitara elektryczna, gitara akustyczna, wokal wspierający, theremin („Whole Lotta Love”)
Robert Plant – śpiew, harmonijka ustna

      Drugi album grupy Led Zeppelin to początek heavy metalu. Jego brzmienie wywoływało szok i podziw i niewykluczone, że był to najciężej brzmiący album w tamtych czasach. Ciekawostką jest, że sesje nagraniowe odbywały się w różnych miejscach w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, gdyż album nagrywano podczas trasy koncertowej promującej debiutancki krążek Led Zeppelin. Zespół zbierał pomysły, które narodziły się podczas prób przed koncertami lub podczas długiej imrowizacji w "Dazed And Confused" w trakcie koncertu i udawał się do pobliskiego studia nagraniowego. Za produkcję odpowiedzialny był Page, co dowodzi, że oprócz genialnej gry na gitarze, był również świetnym producentem. Użyto również technik nagrywania opracowanych przez inżyniera dźwięku, Eddiego Kramera.
  Prawdziwy dynamit dostajemy już na początku."Whole Lotta Love" to majstersztyk, który jest czymś więcej niż hard rock. Dostajemy ostrą,jak na tamte czasy zagrywkę od Jimiego Page'a, niedługo później wspaniały, zawadiacki głos Planta. Najbardziej intrygujące jest dla mnie wejście solówki gitarowej.
  Sporą część tekstu do tego utworu członkowie zapożyczyli sobie od Williego Dixona i jego utworu “You Need Love", co stało się przyczyną procesu sądowego, który wygrał Dixon.
  "The Lemon Song" również rozpoczyna agresywny riff, całościowo jednak kawałek oparty jest na typowym, popularnym w latach 60-tych, bluesie. Nie brakuje również nastrojowych kompozycji jak "What Is and What Should Never Be" czy miłosny "Thank You", kierowany do ówczesnej żony Planta..
  Następnie znów wchodzi dziarski utwór, a jest nim "Heartbreaker" z rewelacyjnym riffowaniem Page'a. Mimo,że kawałek w dużym stopniu powiązany jest z bluesem, to jednak jego ciężar wskazywałby na kierowanie się w stronę cięższych, nie istniejących jeszcze gatunków muzycznych.
 "II" to zdecydowanie bardziej samodzielny krążek niż debiut, choć nie dało się całkowicie uniknąć zapożyczeń z twórczości innych muzyków - "The Lemon Song", muzycznie oparty jest  na utworze "Killing Floor" Howlin' Wolf , tekstowo na "Travelin' Riverside Blues" Roberta Johnsona. Ponadto, w "Bring It on Home" wykorzystano fragmenty "Bring It on Home" Williego Dixona. Mimo wszystko, po raz kolejny muzycy pokazali klasę.

9,5/10



      






Komentarze

  1. Chociaż lubię sobie czasami posłuchać hard rocka czy już sporadycznie metalu to jednak Led Zeppelin nigdy nie przypadło mi do gustu. Mam niestety swojego rodzaju awersję do starej muzyki, choć czasami nie jest ona aż tak zła. Najbardziej w starych piosenkach rockowych uwielbiam dźwięk gitary elektrycznej oraz solówki, które w tamtym czasie były o niebo lepsze od tych co obecnie, to jednak coś mnie od nich odpycha. No cóż, każdy słucha czego innego :)
    pozdrawiam, zapraszam:
    music-the-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też za Led Zeppelin nie szaleję :) Jednak zawsze będę zdania,że to oni dali podwaliny heavy metalu,który później rozwinął i zdefiniował Black Sabbath.

      Usuń
  2. Najlepszy album LZ, obok debiutu ;) Z późniejszych trafiają do mnie tylko pojedyncze utwory...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz