[Recenzja] Diamond Head - Diamond Head (2016)


























Tracklista:
1. Bones 4:12
2. Shout At The Devil 4:04
3. Set My Soul On Fire 4:24
4. See You Rise 4:16
5. All The Reasons You Live 5:24
6. Wizards Sleeve 3:19
7. Our Time Is Now 4:28
8. Speed 4:08
9. Blood On My Hands 4:24
10. Diamonds 3:24
11. Silence 6:23

Rok wydania: 2016
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:

Brian Tatler – gitara prowadząca, gitara rytmiczna, wokal wspierający
Eddie Moohan – gitara basowa
Karl Wilcox – perkusja
Andy "Abbz" Abberley – gitara rytmiczna
Rasmus Bom Anderson – wokal prowadzący 

Legenda NWOBHM i jedna z najbardziej wpływowych grup w heavy metalu Diamond Head na swoim najnowszym albumie nawiązuje do swoich dwóch pierwszych klasycznych produkcji. Po wydanym dziewięć lat temu żenującym "What's In Your Head" Diamond Head się reflektuje i prezentuje dzieło dziarskie i z polotem. W zdumienie wprawia fakt, że od 2014 roku stanowisko wokalisty zajmuje Rasmus Bom Anderson, bowiem śpiewa on z niemal identyczną manierą śpiewania pierwszego wokalisty zespołu, Seana Harrisa. Na albumie słyszymy też jedynego stałego członka zespołu, Briana Tatlera, który ze względu na swoje umiejętności techniczne i charakterystyczną grę jest niezastąpiony dla grupy niczym Tony Iommi dla Black Sabbath. 

"Bones" to właśnie taki klasyczny Diamond Head. Niepokojąca zagrywka na wstępie dość mocno kojarzy się z latami świetności grupy i doskonale przywraca ducha dawnego, nietuzinkowego zespołu jakim był Diamond Head w latach 80-tych. Następnie dostajemy solidny zastrzyk energii w postaci "Shout At The Devil". Ten jest już zdecydowanie bardziej nowoczesny i ukierunkowany na heavy metal XXI wieku. Czuć jednak tę brytyjskość, bowiem stylistycznie utwór skierowany jest raczej w stronę nowego Tank czy Tygers of Pan Tang. W "Set My Soul On Fire" epickość miesza się z rasową, heavy metalową energią. Wychodzi niesamowicie i warto tu zwrócić uwagę na rewelacyjny wokal Rasmusa Boma Andersona. Mocną stroną są także świetne solówki, co zresztą jest zaletą całego albumu. W "All The Reasons You Live" niezwykłe wrażenie robią orkiestrowe smyczki dodające utworowi podniosłości i monumentalności. "Wizards Sleeve" rozpoczyna się dość typowym i oklepanym riffem, jednak w dalszej części utwór ładnie się rozwija i słucha się go z niewysłowioną przyjemnością. Zwłaszcza, że to tutaj najwyraźniej udało się grupie nawiązać do klimatu dawnych płyt zespołu, a ponadto połączyć dawną świetność z iście dziarskim, nowoczesnym brytyjskim heavy graniem. W tym miejscu również ukłon w stronę Andersona, któremu rewelacyjnie udało się nawiązać do maniery śpiewania dawnego wokalisty zespołu do tego stopnia, że gotów byłbym pomyśleć, że to śpiewa sam Harris. Przebojowy charakter posiada "Diamonds", a słychać to poprzez chwytliwą melodię oraz sprawną, żwawą grę muzyków. Świetnie się go słucha, bo kto powiedział, że przebojowość musi być zła? Interesujące są tu również pauzy w środkowej części utworu, a ich stosowanie dowodzi tylko idealnego zgrania muzyków. Na koniec epicki i niepokojący "Silence", który ewidentnie kojarzy się z zeppelinowskim "Kashmirem". Ponownie smaczku dodają orkiestrowe smyczki.

Z pewnością można stwierdzić, że jest to najlepsze dzieło zespołu od czasu "Borrowed Time", a nawet od czasu przełomowego "Lightning to the Nations". Grupa w swojej grze doskonale oddała ducha i klimat lat minionych, łącząc je z nowoczesnym, choć zakorzenionym w brytyjskiej tradycji, heavy metalem.

8,5/10



Komentarze