[Recenzja] Dark Star - Dark Star (1981)


















Tracklista:
1. Kaptain America 03:28
2. Backstreet Killer 07:10
3. The Musician 04:10
4. Lady of Mars 04:27
5. Louisa 03:36
6. Rockbringer 04:20
7. Lady Love 04:37
8. Green Peace 06:51

Rok wydania: 1981
Gatunek: Melodic Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Bob Key - gitara, poboczne linie wokalne
Mark Oseland - bas, poboczne linie wokalne
Steve Atkins - perkusja, poboczne linie wokalne
Dave Harrison - gitara, poboczne linie wokalne
Rik Staines - wokal, syntezator

Można się spierać  czy zespół Dark Star można zaliczyć do nurtu NWOBHM, czy raczej jest on reprezentantem melodyjnego rocka lat 70-tych. O przynależności do tego nurtu zadecydował zapewne wydany w 1980 roku singiel "Lady of Mars", który znalazł się na legendarnej składance "Metal for Muthas", prezentującej najlepsze dokonania z okresu New Wave of British Heavy Metal. To on przesądził sprawę i nic dziwnego, bo utwór doskonale wpisuje się w tę ideę. Dzięki niemu Dark Star osiągnął pewną popularność w tamtym czasie, zatem utworu nie mogło zabraknąć na debiutanckiej płycie zespołu. Przy wysłuchiwaniu całości jest jednak wrażenie, że grupa ma zapędy niekiedy bluesowe, wyraźnie za to kieruje się w stronę melodyjnego rocka. Pomijając jednak szufladkowanie, bo nie ono jest tutaj istotne, śmiało można stwierdzić, że mamy do czynienia z dobrym, chwytliwym materiałem. Znajdzie się sporo przebojowości, ale nie brak i nostalgii, w której to najbardziej uwidaczniają się umiejętności muzyków. Produkcja nie zachwyca, ale jest obecny w niej klimat końca lat 70-tych, zupełnie jakby czas dla Dark Star się zatrzymał. Nie przeszkadza ona jednak w odbiorze takich kąsków jak "Kaptain America", z drapieżnym riffem i wokalem Rika Stainesa. Równie chwytliwy jest "Backstreet Killer", okraszony świetnymi solówkami gitarowymi Bob'a Key' a i Dave'a Harrison'a. Ci gitarzyści doskonale się uzupełniają zarówno w tym utworze, jak i na całym albumie i w takich gitarowych kąskach słychać to najlepiej. Jakby na złagodzenie zespół serwuje delikatną balladę "The Musician", która poświadcza zdolności muzyków. Przychodzi czas na największy hicior, czyli "Lady of Mars". Tu mamy NWOBHM w najczystszej postaci - dziarski riff na wstępie, solo i melodia, która też przecież jest kluczowa w popularności utworu, nawet niekoniecznie komercyjnej. Słabiej wychodzą trzy kolejne kompozycje, bo choć gitarzyści silą się na dziarskie, potężne riffy, to jednak całość psują zbyt słodkie, wesołkowate melodie, a w "Lady Love" już na wstępie - cukierkowe solo. Perfekcyjnie natomiast została zrealizowana wysublimowana ballada "Green Peace" podsumowująca materiał. To prawdziwy majstersztyk i perełka na albumie, w której słyszymy bluesowe zapędy gitarzystów w środkowej części utworu. Tą piękną kompozycją grupa udowodniła, że potrafi wspaniale grać.

Znakomity klimat na całym albumie tworzą klawisze obsługiwane przez Staines'a oraz chórki w każdym utworze. Zespół niedoceniony, lecz mimo to wytrwale grał dla fanów w podziemiu . 6 lat później grupa wydała kolejny album i na tym historia Dark Star się zamyka.

8,5/10

Komentarze

  1. Kiedyś tego albumu, kiedy jeszcze byłem pacholęciem, nakazał mi słuchać mój starszy brat o skłonnościach sadystycznych ;P Dziś jestem mu wdzięczny ;) Płytę mam gdzieś w zakamarkach dysku, więc dzięki za przypomnienie. Z chęcią sobie teraz posłucham.
    Btw. zapraszam też czasem do mnie tutaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogratulować brata ;) Widzę, że Dark Star nie jest aż tak nieznany jak myślałem :) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli twierdzisz że produkcja nie zachwyca, to nie pozostaje nic innego niż wysłać szczere współczucia.
    Jednocześnie dzięki za wspomnienie o tej składance, bo nie wiedziałam o niej. Już ściągnięta.

    Pozdrawiam, Lady Of Mars.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że stosowanie konstruktywnej krytyki nie jest twoją mocną stroną, stąd wycieczki osobiste w moją stronę. A produkcja na powyższym albumie jest uboga i archaiczną (choć w tamtych latach zdarzały się gorsze).

      Usuń
    2. Zawsze z najgłębszym poczuciem skrajnego zażenowania i litości patrzałam na poczynania osobników twojego pokroju. Ocenianie w taki skrajnie prymitywny i suchy sposób wspaniałych albumów, oczywiście Zero poczucia muzyki, autentyczności, jednym słowem zero oryginalnego gustu muzycznego i jeszcze założę się, że fletu szkolnego nie trzymałeś nawet w łapie, nie mówiąc o umiejętności grania czy śpiewania. Muzykę się czuje, albo nie. Tacy jak ty nie ogarniają tego, i wypisują gówna warty bełkot w postaci pseudo recenzji. Na szczęście wylewacie ten syf tylko na siebie, nie na arcydzieła muzyczne, ponieważ one zawsze obronią się same dla każdego, kto potrafi słuchać, a nie jedynie gadać bezwartościowy pusty bełkot.
      Wyłączam powiadomienia, nie dyskutuję z osobnikami twojego pokroju.

      Usuń

Prześlij komentarz