[Recenzja] Nocny Kochanek - O Jeden Most za Daleko (2022)
















Tracklista:
1. Otwieracz 5:33
2. Cudzesy 3:34
3. Pornolistonosz 3:55
4. O Jeden Most za Daleko 3:47
5. Ranny Ptaszek 2:55
6. Romantyczny Książe Metalu 4:47
7. Numer z Banjo 3:51
8. Serce za Szkłem 4:19
9. Wampir 4:27
10. Alkoman 4:53

Rok wydania: 2022
Gatunek: Heavy metal
Kraj: Polska

Skład zespołu:

Artur Pochwała - bas
Artur Żurek - perkusja
Robert Kazanowski - gitara
Arek Cieśla - gitara
Krzysztof Sokołowski - wokal

Nawet ulubiona potrawa jedzona codziennie może z czasem stracić smak, a najlepszy żart opowiadany wielokrotnie stać się denny. Tak właśnie jest w przypadku nowego wydawnictwa "O Jeden Most za Daleko" Nocnego Kochanka, zespołu znanego z prześmiewczych i niepoważnych tekstów okraszonych tradycyjnym heavy metalem. Choć i z tym bym polemizował, ponieważ grupa zmierza niestety coraz bardziej w stronę słodkich, popowych piosenek. "Cudzesy" i "O Jeden Most za Daleko" są tego idealnymi przykładami. O ile tego pierwszego da się jeszcze słuchać - po prostu fajna piosenka z lekką, nośną melodią - o tyle drugi jest totalnie bezbarwny i nijaki. 

"Otwieracz" zawiera ciekawy wstęp, potem jednak robi się nudno zarówno pod względem riffowania jak i melodii. Tematyka też już przerabiana wielokrotnie, choćby w "Teksańskim" Hey, a mianowicie jest to piosenka o pisaniu piosenek... Nuda, Panie. Żeby to chociaż jeszcze było podane w zabawnej formie... Ogólnie te teksty nie są już tak zabawne. Brakuje im ikry, i takiego smaczku, inteligentnych nawiązań i dwuznaczności, jakich mogliśmy doświadczyć na poprzednich płytach. Zamiast inteligentnej gry słownej mamy tu infantylizm, który wcześniej wywoływał nawet uśmiech, teraz jedynie zażenowanie. Wyjątkiem jest "Romantyczny Książe Metalu", który jako jedyny broni się lirycznie, a i muzycznie porządnie zrobiony numer, który zapewne zostanie balladowym klasykiem Nocnego Kochanka na miarę "Zaplątanego" czy "Andrzeli".

Znalazły się totalnie żenujące i nieśmieszne numery i tu najgorzej wypada "Pornolistonosz". Jest to numer zupełnie nieinteresujący, a niemoc twórczą dostrzega się także w tekście, gdzie zespół jest zmuszony po raz drugi w swej twórczości odwoływać się do Olgierda Ngala. W zamyśle złowieszczy "Wampir" jest w rzeczywistości mało straszny i przeciętny, "Alkoman" też jakoś nie przykuwa uwagi niczym istotnym. O "Sercu za Szkłem" ze wstawką a'la Dio można w zasadzie powiedzieć to samo, ten jednak nie męczy jeszcze aż tak bardzo.

Na wyróżnienie zasługuje jeden utwór. I nie, nie jest to "Numer z Banjo", bo ten też jest nudny i prymitywny, mimo, że - jak rozumiem - chłopaki chcieli zrobić coś nowatorskiego łącząc muzykę country z heavy metalem. Niestety to próba nieudana. Chodzi mi o "Rannego Ptaszka", który wyróżnia się na tle pozostałych utworów hard rockową przebojowością i nośną melodią. Krótki, zwięzły i chwytliwy kawałek w stylu AC/DC i Saxon zagrany z werwą i zapałem.

Przejadł się kochankowy humor, zdecydowanie. Zabrakło nieco polotu i pomysłów, co w pełni rozumiem, no bo ileż można się wygłupiać? Nie da się przyczepić do poziomu wykonawczego albumu, bo ten oczywiście jest jak zawsze wysoki. Muzycy są w bardzo dobrej formie, gitarzyści cisną soczyste riffy i techniczne solówki, bas Pochwały dudni jak należy, Żurek bębni jak natchniony, Sokołowski śpiewa wciąż wybornie. Kompozycyjnie natomiast ta płyta niestety jest niewypałem.

5/10

Komentarze